poniedziałek, 14 lutego 2011

Początki

Przeglądam swoją kronikę wypraw. Po ponad 10 latach 96 kartkowy zeszyt założony przez Ojca. zapalonego turystę, który "skostniał" w domu przy żonie i dzieciach, się zapełnił. Czas założyć nową. I chyba warto opisywać wspomnienia. Może kogoś to zarazi...
To wszystko miało początek dawno temu, kiedy o polifonii w komórce się nie słyszało, a wszyscy byliśmy młodzi i piękni.
Sierpień i wrzesień 1999 rok. 
Sierpień to pierwszy w życiu wyjazd w góry. Kotlina Kłodzka. Śnieżnik - pierwszy nocleg w schronisku,  Jaskinia Niedźwiedzia, Jagodna, Zieleniec - schronisko Orlica i pierwszy bilard w życiu (le to myśmy wtedy kasy przepuścili). Dziewięciolatek z tatą w górach i wielkie ŁAŁ.
Wrzesień to Chęciny, kamieniołom na Zelejowej i pierwsze kroki na ścianie wisząc na linie. I kolejne ŁAŁ.
Potem człowiek się starzał, lata leciały. Po drodze były imprezy lokalne robione przez znajomych, wycieczki szkolne, kolonie, kilka wyjazdów z Tatą, dość pokaźna kolekcja marszów na orientację. Cały czas, w różnych odstępach, przewijały się góry.
Beskid Żywiecki i Babia Góra, Gorce, Pieniny, Tatry (co prawda tylko asfaltem), Góry Świętokrzyskie nocą.
Przełom to osiemnasta rocznica urodzin. Za pieniądze uzbierane po urodzinach kupiłem pierwsze treki, plecak, śpiwór i pojechałem SAM w Gorce. Może i mądre to nie było ale okazuje się że będę wracał w góry. Co najważniejsze, kobieta u której spędziłem dwie ostatnie noce przekazuje chyba najważniejszą prawdę: " Nie ma co się bać, po górach sami dobrzy ludzie chodzą".
Potem matura i studia. Teraz się kręci, zobaczymy które szczyty czas przyniesie. Teraz oprócz pieczątek zostaną też zapisane wspomnienia.
I tak chyba będę narzazie chodził. Może nie tylko po górach ale i po nizinach. Bo u nas jest pięknie.Byle dalej, byle wyżej.
  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz